Skład:
Adam Nergal Darski – Wokal, Gitara akustyczna i elektryczna
John Porter - Wokal, Gitara akustyczna i elektryczna, Banjo, Harmonijka
Wojtek Mazolewski – Bas i kontrabas
Łukasz Kumański – Perkusja i instrumenty perkusyjne
Adam Nergal Darski – Wokal, Gitara akustyczna i elektryczna
John Porter - Wokal, Gitara akustyczna i elektryczna, Banjo, Harmonijka
Wojtek Mazolewski – Bas i kontrabas
Łukasz Kumański – Perkusja i instrumenty perkusyjne
W
związku z tym, że dzisiaj są walentynki, składam wszystkim najszczersze
życzenia dotyczące miłości. A jeśli już o miłości mowa, to jaką inną recenzję
mógłbym wrzucić jak nie płytę która w tytule ma Utwory o miłości i śmierci? Dokładnie tak. Dziś także o 18:00 na kanale YouTube mojego zespołu wlatuje kawałek Walentynkowy, więc
wszystkich zainteresowanych zapraszam! A teraz przejdźmy do recenzji jakże
kontrowersyjnej płyty dla fanów Behemotha, gdyż Nergal, uważany za największe
zło i najmroczniejszą osobę w Polsce gra… Rocka w stylu Johnnego Casha?
Nieprawdopodobne. Płyta mnie zaskoczyła już na samym początku. Jest wydana w
formie niby książeczki. Są w niej
zdjęcia Nergala, jak i samego Johna Portera, Anglika, który wyemigrował w
latach 70 do Polski. Album rozpoczyna znakomite My Church is Black czyli singiel który jako pierwszy zaczął
promować płytę. Nergal spisuje się świetnie w także lżejszym wokalu, niżeli
tylko w przysłowiowym darciu ryja.
Dalej możemy usłyszeć Johna Portera w utworze On The Road, który mimo swojego bardzo dojrzałego wieku, potrafi
wydobywać z siebie świetne partie wokalne. Słychać tutaj ewidentne wpływy
Johnnego Casha, jak z resztą w całym albumie. Gentelmeni z Me And That Man,
świetnie sobie również radzą z balladkami, Cross
My Heart and Hope To Die jest świetnym przykładem. Powolna gitara, jak i
perkusja z tamburynem w tle, przyprawiona chrypiącym wokalem Pana Darskiego to
jest esencja tej płyty! Jak słucham tego albumu to zapętlam do znudzenia ten utwór.
Jedną z kompozycji która strasznie wpadła mi w ucho jest też Magdalen z bardzo kontrowersyjnym
teledyskiem. Świetnie wpada w ucho, po raz kolejny Mr. Porter ukazuje swoje
cudowne umiejętności wokalno-gitarowe. Płyta potrafi momentami być nudna, ale
na całe szczęście, są to tylko rzadkie momenty. Na sam koniec Polacy dostali
deser, czyli polską wersję utworu który otwierał płytę (przyt. My Church is Black) pod tytułem Cyrulik Jack. Kawałek opowiada o
człowieku, z którym wielu z nas nie chciałoby mieć do czynienia. Jestem pod
wrażeniem, gdyż Nergal powinien nagrać kiedyś płytę w tych klimatach w języku
polskim. Jak dla mnie to jest przełom w karierze obu Panów. U Nergala – na tę
płytę przyjął inny wygląd, niżeli na albumach Behemotha (oczywiście nie
odpuścił dyskryminacji kościoła), ale też u samego Johna Portera, którego Pan
Darski ożywił do twórczości muzycznej, bo dawno nie widziałem od niego nic
świeżego.
Ocena końcowa:
4.5/5
4.5/5
Następną recenzją będzie:
Deep Purple – Machine Head
Deep Purple – Machine Head