niedziela, 19 listopada 2017

Nocny Kochanek - Zdrajcy Metalu (Heavy Metal - 2017)

Skład:
Krzysztof Sokołowski – Wokal
Arkadiusz Majstrak – Gitara
Robert Kazanowski – Gitara
Artur Pochwała – Bas
Tomasz Nachyła - Perkusja

Nocny Kochanek to jeden z tych zespołów, które się albo kocha albo nienawidzi. Ewentualnie słucha się ich podczas spożywania dużej ilości napojów wyskokowych, których temat poruszają w wielu swoich utworach. Zdrajcy Metalu jest już drugą płytą spod szyldu Nocnego Kochanka, a czwartą w całkowitym dorobku zespołu, wcześniej znanego jako Night Misstress. Płyta została wydana w styczniu, a przez wielu jeszcze przed premierą ogłoszona płytą roku 2017. Poprzedni ich album Hewi Metal nie przyciągnął mnie zbyt mocno, może dlatego, że nie przepadam za głosem Bartka Walaszka, który swoim głosem otwierał tę że płytę. Przejdźmy jednak do tego przesłodkiego nadzienia które oferują nam Zdrajcy metalu. Jak już wyżej napisałem, poruszony jest w każdym utworze temat alkoholu, seksu czy metalu, czego więcej trzeba od takiego jajcarskiego zespołu? No właśnie niczego! Płyta jak dla mnie jest zrobiona idealnie! Od prawej do lewej (chyba, że jesteś Mańkutem!). Kawałek, który otwiera album to rozwinięcie utworu Piątunio z poprzedniego krążka pt. Hewi Metal czyli Poniedziałek który jest hymnem każdego fana weekendowych zabaw, setka wódy i browarek, niech uzdrowią w poniedziałek… Tego typu teksty przyprawione cudownymi solówkami i wspaniałymi popisami perkusisty, czego chcieć więcej? A to dopiero pierwszy utwór! A przed nami jeszcze 11! Chłopaki lubią bawić się satyrą czy też nabijaniem się z metalowych tekstów, które zazwyczaj są o niczym. Pigułka samogwałtu, która na dodatek jest parodią disco polo czy Piosenka o niczym to chyba idealne przykłady tego, że chłopaki lubią pożartować sobie z otaczającego nas świata. Zaś Smoki i gołe baby to typowy żart, jeśli chodzi o zespoły w stylu Dragonforce. Media przyjęły, że metalowiec to taki typowy mroczy brudas, który biega w glanach i popija tanie wińska pokroju amareny czy inne sikacze. Obraz tego oto człowieka jest pokazany w tytułowym utworze czyli Zdrajca metalu czy Dżentelmeni metalu. Ale czymże byliby Panowie z Nocnego, gdyby nie pojawiły się nawiązania do kultowych już zespołów? Pierwszy z brzegu przykład to De Pajrat Bej który opisuje w 4,5 minuty cały dorobek dyskografii Running Wild. Zaś fani ballad czy utworów o pięknych kobietach mają kawałki takie jak Gdzie jesteś? w którym bohater szuka Andżeja, czy Dziewczyna z Kebabem która opowiada historię, że nie tylko panowie łamią serce kobietom, ale kobiety - panom. Wiem, że wielka liczba osób jest negatywnie nastawiona do tego zespołu, chociaż jakby Nocny był złym zespołem to nie wyprzedaliby chyba prawie połowy swojej trasy koncertowej, albo nie zapełnialiby prawie całej sali koncertowej, prawda?

Ocena końcowa:
5/5

Następną recenzją będzie:
Iron Maiden – The Book of Souls: Live Chapter

wtorek, 14 listopada 2017

Bedoes & Kubi Producent - Aby Śmierć Miała Znaczenie (Rap/Hip-Hop - 2017)

Skład:
Bedoes Wokal
Kubi Producent – Bity

Gościnnie:
Solar/Białas – Wokal w Hymn
Beteo – Wokal w Raz
Kuqe – Wokal w Papito
ReTo – Wokal w Typie

Bedoes – Borys Przybylski, mój rówieśnik. Chłopak, kiedy wydał album miał 17 lat. 17 lat, a takie teksty i taka technika? Jestem pod wrażeniem. Serio. Niby każdy się z niego naśmiewa, ale tak ogromne umiejętności w tak młodym wieku, wymagają chociaż minimum szacunku, chociaż jest kilka niedociągnięć. Początek płyty zapowiada ją na takie jakby klimaty Księgi Tajemniczej od Kalibru 44 z elementami New Schoolu, refren w utworze NFZ idealnie to pokazuje. Ale niestety nie jest zbyt dużo tego typu kawałków na płycie. Album cierpi na syndrom „New Schoolowca” czyli typowe nawijanie o hajsie, seksie i alkoholu, doprawione sporą ilością autotune’a. Wpadający w ucho refren utworu Biały i Młody wcale go nie ratuje, tekst jest tak prosty i banalny, że potencjał tego bitu jest zmarnowany i to strasznie. Utworów przyprawionych jękami, stękami i gęgami jest tutaj bardzo dużo, momentami doprowadza to do bólu uszu, choć znajdziemy kawałki które ratują tę płytę. W piosence Hymn znajdziemy takiego Bedoesa którego naprawdę chcę. (Zaraz po tym z utworów typu NFZ) Agresja, technika, pomysł na kawałek, dobry tekst. Takiego Bedoesa chcę słyszeć, brak tu gęgów, stęków, hajsu, chlania czy zabaw z panienkami. Wiele wątków jest tutaj poruszonych np. miłości albo radości Borysa, która wynika z wybicia się w polskim rapie czy też kontrowersyjne tematy aborcji lub najróżniejszych fetyszy. Tytułowy utwór po moim pierwszym przesłuchaniu przyprawia mnie o dreszcze... Wyślę sukę do Grecji, na wakacje poleci. Jak wiecie, albo i też nie, w Grecji aborcja jest legalna, w utworze jest wzmianka Suka mówi mi, że rodzić tego nie chce więc wnioski same wychodzą na usta. Mamy tutaj użyty autotune, ale w bardzo dobrym momencie. Brawo Borys. Więcej takich kawałków. Krążek jest dobrym albumem, ale niestety wydany zbyt szybko.
Po raz drugi podchodzę do recenzji tej płyty, lecz pierwsza nie zadowalała mnie. Bedoes od tej płyty naprawdę się wyrobił, przesłuchałem Gustawa czy Eldorado i jestem naprawdę pod wrażeniem. Czekam na kolejny solowy album Bediego, a jeśli będzie na takim poziomie jak wyżej wymieniony „Gustaw” to będzie to album roku jeśli chodzi o rap.

Ocena końcowa:
3/5

Następną recenzją będzie:
Nocny Kochanek – Zdrajcy Metalu

piątek, 3 listopada 2017

Mikołaj Janeczko – Granuloma (Harsh Noise – 2017)

Skład:
Mikołaj Janeczko - syntezatory (1, 2, 3, 5), gitara elektryczna (4, 6), taśmy (5)
Julia Wołongiewicz - oprawa graficzna

Od założenia bloga, minęły 2 miesiące, a ja już dostaję propozycje recenzji płyt! Dziękuję Wam bardzo, że jesteście moi mili. Parę dni temu napisała do mnie Julia, bym zrecenzował ten album. Bez skrupułów to zrobiłem! Jednak nie spodziewałem się, że będzie to dla mnie aż takie wyzwanie. „Granuloma” to dla mnie bardzo ciężki orzech do zgryzienia. Płyta przedstawia nurt muzyki nowej, którego gatunku nawet nie umiem zidentyfikować… Gdyby nie opis tej płyty nie wiedziałbym co to za gatunek muzyczny. Fanem takowej muzyki nie jestem, ale duże wrażenie robi to, że mój imiennik potrafił wyczyniać coś takiego. Ciężka muzyka instrumentalna, ale z utworu na utwór coraz bardziej mi się to zaczynało podobać. Wpierw ciężki szum w utworze Piasek do akcji zimowej, który mnie szczerze odrzucił jeśli chodzi o dalsze słuchanie, ale już Olbrzym z blachy bardzo mi przypadł do gustu. Ciekawe użycie syntezatorów w stylu nurtu vaporwave, a także takie typowego Noise’owego szumu, którego nazwać inaczej nie potrafię. Można się bardzo wczuć w ten album i wyobrazić sobie, jak tytułowy Olbrzym z blachy powstaje, robi dewastacje, niszczy wszystko dookoła. Niespodziewane przejścia, ciężka muzyka, ale mimo wszystko słyszę jej przekaz. Podczas słuchania, działa ludzka wyobraźnia, a także emocje. Nie jest to może muzyka która nadaje się do słuchania podczas jazdy samochodem na autostradzie (AC/DC, Motorhead czy Black Sabbath), ale jest tutaj rytm, są tu uczucia. Wszystko ma swoje miejsce. Bezapelacyjnie dziękuję droga Julio za podesłanie mi tego albumu. Zapoznałem się z muzyką, z którą nie mam do czynienia na co dzień, a jest ona bardzo ciekawa. Kompozycja odpowiednia dla fanów takich zespołów jak The Doors czy Pink Floyd. Psychodeliczny hałas, magiczne umiejętności posługiwania się instrumentami, a także emocje które emanują z każdego utworu. Jeśli ktoś zachwyca się muzyką, a nie tylko jej słucha - ten album jest dla Ciebie!

Ocena końcowa:
4/5

Następną recenzją będzie:
Bedoes – Aby  Śmierć Miała Znaczenie