piątek, 27 października 2017

David Gilmour – Live at Pomepii (Rock Progresywny – 2017)

Skład:
David Gilmour – Gitara elektryczna, akustyczna i klasyczna, wokal
Całość składu jest tak duża, że zostawiam odnośnik

Gitarzysta i zarazem wokalista Pink Floyd, czyli David Gilmour… 45 lat po legendarnym koncercie w Pompejach, znów stanął na tej samej scenie. Jak wiadomo, koncerty Floydów to niesamowite wydarzenie muzyczne, magia wspomagana efektami świetlnymi wprawia w osłupienie. Jest to marzenie dla fana muzyki granej na żywo. Mnie niestety nie było dane być na koncercie Davida w 2016 roku we Wrocławiu, ani tym bardziej w 2006 w Stoczni Gdańskiej, której nagranie zostało zarejestrowane i można je nabyć drogą kupna. Live at Pompeii to jest już drugie wydawnictwo koncertowe. Ubolewam nad faktem, że na ten moment nie dysponuję odpowiednimi zasobami finansowymi, by kupić oryginalne wydanie tejże płyty... Ale spokojnie, przesłuchałem ten koncert na Spotify więc wszystko legalnie. Wydarzenie to zostało zarejestrowane podczas trasy koncertowej promującej najnowszy album muzyka czyli Rattle That Lock Tour. Koncert otwiera 5 A.M. z właśnie najnowszego albumu, niesamowity instrumental, a zaraz po nim tytułowy kawałek czyli Rattle That Lock i Faces of Stone również z wyżej podanego albumu. Słuchając dalej mamy to, na co fani Różowych szlagierów czekali What Do You Want fome Me, słychać wciąż moc w głosie Gilmoura, mimo starszego wieku. Kiedy słyszę te syntezatory, to po prostu przechodzą mnie ciarki! Na pierwszym secie nie zabrakło także Whish You Where Here odśpiewane przez setki tysięcy widzów, pieniężnego utworu czyli Money czy też popisowego, chlubnego High Hopes, które co roku w TOP Wszech Czasów Polskiego Radia zdobywa wysokie pozycje. Zaraz po Wysokich Nadziejach mamy przerwę, bo przecież po tak skomplikowanych riffach trzeba chwilę odpocząć, nie wspominając o tym ile David ma już lat. Po przerwie zaczyna się już Pink Floydowy raj, One of These Days, Shine On You Crazy Diamond (Part I-V) czy Sorrow… Przeszedł mnie dreszcz. Niesamowita gra orkiestry w połączeniu z umiejętnościami muzycznymi Davida Gilmoura. Jestem zachwycony! 71 letni dziadek, który ma w sobie tyle werwy co niejeden młody artysta. Na deser zostały bisy. Klasyczne bicie zegarów zapowiadające Time przyprawione radosnym krzykiem publiczności, średnio wykonane Breathe (Reprise) oraz mój ulubiony z The Wall czyli Comfortably Numb. Całość koncertu jest po prostu nie do opisania. Dolną szczękę nadal próbuję podnieść z ziemi. Miód. Jednak waha się ona w granicach 90 do nawet 300 złotych za 2 płyty CD. Co może zaboleć niektóre kieszenie. Mimo wszystko - chce się tam być.


Ps. Dziękuję Alicja za zredagowanie tekstu
Ocena końcowa:
5/5
Następną recenzją będzie:
Mikołaj Janeczko – Granuloma

2 komentarze:

  1. Zgadzam się z Tobą absolutnie tylko zamiast dziadek wole określenie Starszy Gentelman 😉. Też nie mam jeszcze dvd ale byłam na tym w kinie. W Pompejach w 2006. Niesamowite miejsce i tym bardziej żałuję że nie mogłam być na tym koncercie live. Na szczęście byłam we Wrocławiu. David jest Boski 😊 wciąż po tylu latach ta moc w nim drzemie.
    Piękna recenzja 😊

    www.kasinyswiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Różowych szlagierów..."? Pierwszy człon nazwy zespołu nie pochodzi od koloru, ale od imienia pana Pinka Andersona. A co do albumu... faktycznie rewelacyjny klimat. Warto obejrzeć i posłuchać na blu-rayu. Niesamowite wrażenia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń