Skład:
James Hetfield – Gitara, Wokal
Lars Ulrich – Perkusja
Cliff Burton – Bas
Kirk Hammett – Gitara
James Hetfield – Gitara, Wokal
Lars Ulrich – Perkusja
Cliff Burton – Bas
Kirk Hammett – Gitara
Mówiłem Wam już, że lubię Biedrę, prawda? Można tam kupić znakomite płyty. Ostatnio nabyłem tam Gahana, a recenzję możecie przeczytać od dawna na blogu. Ostatnim czasem zakupiłem winyl. Tak! Winyl w Biedronce! I to nie pierwszy, wcześniej kupiłem jeszcze Deep Purple, ale tego wręcz się nie spodziewałem. Kultowy album Metalliki. Tak, Metalliki. Sam Master of Puppets. Nigdy nie byłem fanem tego albumu, ale powiedziałem sobie „Ej, czemu by nie kupić, skoro jest taki tani?” - 50 zł za płytę winylową, to nie jest dużo według mnie, a skoro moja kolekcja winylowa nie jest jakaś wielka, to wziąłem, ale przejdźmy do recenzji. Master of Puppets - 3 płyta legendy muzyki Thrash Metalowej, Metalliki. Tego zespołu raczej nie trzeba przedstawiać. Przez jednych uważana za najlepszą płytę w Thrash Metalu, niestety u mnie tak nie jest. Ich debiut bije album na głowę, i to o wiele. Płytę rozpoczyna akustyczny wstęp do „Battery”, a zaraz po nim kultowy utwór tytułowy, czyli „Master of Puppets” - jeden z najbardziej kultowych riffów tego zespołu, oczywiście po Enter Sandman. Cudowne wejście, cudowna solówka, miód. Następna kompozycja to „The Thing That Should Not Be”, które nie jest lubianym przeze mnie kawałkiem. Mogę go porównać do „Escape” z „Ride The Lightning” (Poprzedniej płyty Mety). Po tym średniaczku mamy cudowną balladę? Mogę tak ten utwór nazwać? „Welcome Home (Sanitarium)” . Kawałek, który mogę nazwać raczej pół balladą - opowiadającą o pobycie w szpitalu psychiatrycznym. Jeśli jest osobą, która czyta tę recenzję, to polecam się z tym kawałkiem zaznajomić. Czas na stronę B. „Disposable Heroes” czyli krótkie kazanie na temat robienia dobrych kawałków thrash metalowych. Płyta zawiera także wspaniały kawałek instrumentalny - „Orion” napisany przez Cliffa Burtona i Jamesa Hetfielda. Płyta sama w sobie zła nie jest, ale jak dla mnie niesłusznie nazywana „Biblią metalowców”. Tytuł ten powinien należeć do ich debiutu, jakim jest „Kill’em All”, albo chociażby „Ride The Lightning”. Co nie zmienia faktu, że to tytuł obowiązkowy dla każdego fana Heavy/Thrash Metalu.
Ocena końcowa:
3.5/5
Następną recenzją będzie:
Taco Hemingway - Szprycer
Świetna recenzja :D aż kusi mnie żeby posłuchać, pomimo tego, że ocena może nie jest aż zbytnio wysoka. "Kill ’Em All"- ta płyta zdecydowanie zasługuje na miano Biblii każdego metala.
OdpowiedzUsuńMetalice również bardzo lubię. Żałuję że nie będzie mnie na najbliższym koncercie w Krakowie 😞😞😞 jak zwykle przez finanse. Pozdrawiam serdecznie 😊
OdpowiedzUsuńwww.kasinyswiat.blogspot.com